Blog

Blog

Życie na diecie bez diety

Życie na diecie bez diety

Dlaczego niektórzy z nas do podjęcia decyzji o walce z nadprogramowymi kilogramami muszą dojrzeć? I dlaczego bez gotowości psychicznej proces odchudzania kończy się jedynie zrywem?

W dniu dzisiejszym moja głowa jest już dokładnie tam gdzie moje ciało, i bardzo lubię tą zgodność, choć na wadze u mnie nie ma 5 a jest 6. Nie bez przyczyny wpisuję tu te cyfry, ponieważ jest to jedna z rzeczy, na którą szczególnie Panie zwracają uwagę. Cóż, ja też kiedyś podejmując próbę pozbycia się nadmiernych kilogramów za wszelką cenę dążyłam do tego, aby na wadze osiągnąć wynik, który sobie założyłam. I w dłuższej perspektywie nie do końca zdawało to egzamin, ponieważ z reguły po osiągnięciu założonego wyniku, luzujemy nieco restrykcje wracając do starych przyzwyczajeń. Inaczej jest, kiedy we współpracy z naszą głową zmieniamy nasze przyzwyczajenia, rozumiemy ich skutek i dzięki temu na stałe możemy cieszyć się szczupłą sylwetką i zdrowiem, chociaż tu posunę się do stwierdzenia, że to efekt uboczny - chociaż lepiej tu pasuje stwierdzenie, że nagroda.

Dlaczego zatem najważniejsze w procesie redukcji masy ciała jest sam proces zmiany nawyków żywieniowych a nie liczba na wadze, czy analizatorze?

Po pierwsze dlatego, że sama zmiana niesie nam coś więcej niż tylko mniejszą wagę. Poprawia nam się ogólny stan zdrowia. Od poprawy parametrów życiowych takich jak poziom cholesterolu, glukozy, wartość ciśnienia po poprawę samopoczucia psychicznego. A to składa się przede wszystkim na poprawę odporności, kluczowej w tym jesienno - przeziębieniowym, pandemicznym czasie. Po drugie zyskujemy większą świadomość odżywiania, gdzie czekoladę nie będziemy już traktować w kategorii grzechu. Aaaaa, no i wisienka na torcie - zyskujemy sylwetkę o której marzymy.

Jeżeli jeszcze Wasza głowa jednak nie jest gotowa do zmian, a zdrowie lub waga ciała bardzo tego potrzebują, to czas poszukać motywacji i wsparcia. Przypominam, że w tym wypadku celem samym w sobie jest wyrobienie nawyków i zmiana nastawienia do procesu jaki zachodzi. I pamiętajmy, że naturalne jest, że nawet dobre nastawienie będzie systematycznie zakłócane przez różne, chcące nami zachwiać negatywne myśli. I tu ważne jest by w chwilach zwątpienia znaleźć wsparcie w najbliższych, nie zapominać o motywacji albo…pójść na spacer ;) A propos tego, co napisałam powyżej: kto nie zna tego "głosika" w głowie, kiedy przychodzi czas na trening: nie chce mi się ruszać, jestem zmęczona, jest za ciepo, jest za zimno…

Ja znam ten głosik dobrze i napiszę Wam jak udało mi się go przechytrzyć. W bardzo prosty sposób, otóż zaczęłam coraz więcej spacerować. W czasie urlopu macierzyńskiego wychodząc na spacer dwa razy dziennie robiłam około 10000 kroków. Na własnej skórze przekonałam się, że spacer to bardzo niedoceniona aktywność fizyczna i naprawdę działa! Dziś, kiedy moje dziecko wyrosło już z wózka, nadal staramy się dużo chodzić, chociaż już nie tyle co kiedyś, bo czas na to nie pozwala. Przyznam, ze spacery nadal działają, ale jak już przestaną, bo nadejdzie zima ze smogiem, to pomyślę o innej aktywności, równie przyjemnej :)

Aby nie pozwolić dać głosu naszemu "głosikowi" bardzo pomocne w procesie zmiany nawyków żywieniowych jest na przykład upublicznienie swojej decyzji. Znam pacjentów, którym jest to potrzebne, bo stanowi dla nich swoistą motywację lub gwarancję powodzenia. Uważam, że jest to naprawdę dobre narzędzie szczególnie jeżeli na początku pragnienie zrzucenia niechcianych kilogramów jest większe, niż dostrzeżenie sensu w zmianie stylu życia. To i tak warto, bo jeżeli ta świadomość teraz nie jest duża, to w ciągu upływu czasu na pewno będzie się zwiększała, a dzięki temu zdrowe nawyki zostaną z nami na stałe. Dlatego też zachęcam swoich pacjentów do systematycznych wizyt kontrolnych, aby edukować się, wspólnie rozprawiać się z „głosikiem”, szukać sposobów na jego zagłuszenie i obalać mity, zwiększając tym samym właśnie świadomość jedzenia i zdrowego stylu życia. A najważniejsze, aby nie szukać odpowiedzi na pytanie jak tu schudnąć zbyt daleko, bo rozwiązanie jest na wyciągniecie ręki, z jednym "ale" niestety, wymaga od nas minimum zaangażowania i kreatywności.

Drodzy, wiem że ten proces nie jest łatwy, ale jest wart każdego poświęcenia (niektórzy tak go będą na początku postrzegać). Ma bardzo dużą zaletę, wyzwoli nas ze szponów ciągłego bycia na diecie. A to, uwierzcie, jest bardzo przyjemne.